Chleb pszenno-żytni na zakwasie

chle

chle (1)

Trochę lat wstecz zachłysnęliśmy się pieczeniem chleba, kupiliśmy nawet w tym celu maszynkę. Były to chleby na drożdżach. Różne. Z przepisów i kombinacje własne. Piękny zapach pieczonego chleba był częstym gościem w naszym akademikowym mieszkaniu. Niestety piekliśmy więcej niż dało się zjeść, chleb ciągle zostawał, nie nadążałam z przetwarzaniem go na „bułkę tartą” 😉

Potem zaczęliśmy jeść chleba jeszcze mniej, pieczenie stało się bezsensowne, maszynkę pożyczyliśmy koledze.

Niedawno Pożeraczka przyniosła mi zakwas. Pradwziwy, z piekarni. Podesłała też trochę linków o pieczeniu chleba. I znów „wpadłam”.

Więc dokarmiłam mój pierwszy zakwas  nadając mu tajemne imię 😉 i upiekłam pierwszy chleb na zakwasie.

Wyszedł smaczny, ale jeszcze nie idealny…

Ten przepis jest miksem całej dostępnej mi w tej chwili wiedzy na temat pieczenia chleba. Wierzę, że kiedyś będę robiła to z zamknięttymi oczyma 🙂

Zaczyn – 100 gr zakwasu wymieszałam z 150 gr mąki żytniej oraz 250 gr wody. Odstawiłam na 12 h.

Do zaczynu dodałam 250 gr mąki żytniej, 250 gr mąki pszennej, 2 łyżeczki soli (było trochę za mało, więc chyba spokojnie można dać 3 lub nawet płaskie 4), 350 gr wody, łyżkę oleju. Wyrobiłam w misce ciasto (wyszło baaaardzo lepkie). Odstawiłam do wyrośnięcia na 3h. Do ciasta dodałam 100 gr ziaren dyni, wyrobiłam i włożyłam do posmarowanej olejem formy (użyłam naczynia żaroodpornego). Zostawiłam na chwilę, by chleb „odpoczął”. W tym czasie rozgrzałam piekarnik do 220 stopni, wstawiłam na dno miseczkę z wodą. Chleb piekłam 15 min w temperaturze 220 stopni, a następnie przez 1h w 200 stopniach. Co chwila biegałam na paluszkach do kuchni i zaglądałam przez okienko do piekarnika – jak dobrze, że ktoś wymyślił w nim światełko! 🙂

Na 15 min przed końcem pieczenia spryskałam górę chleba wodą.

IMG_1285